Test nadwrażliwości pokarmowej MRT i program żywieniowy LEAP
Jedzenie – nawet to powszechnie uznawane za zdrowe – może nam szkodzić, prowadząc do wielu objawów np. ze strony układu trawiennego czy skóry (np. w postaci nasilenia zmian atopowych, podrażnień czy trądziku). Nadreaktywne potrawy i dodatki chemiczne do żywności pozwala zdiagnozować test MRT. Na jego podstawie układany jest indywidualny program żywieniowy LEAP, którego celem jest eliminacja szkodzących nam produktów i wyprowadzenie organizmu z przewlekłego stanu zapalnego.
Testuje: Anna Kondratowicz, redaktor naczelna portalu
Czym jest nadwrażliwość pokarmowa?
Potencjalnie każdy pokarm lub dodatek do żywności może nam szkodzić – gdy organizm zaczyna je odrzucać w reakcji obronnej, dochodzi do uwolnienia mediatorów reakcji prozapalnych i bólotwórczych (takich jak histamina, cytokiny, prostaglandyny i wiele innych). Dochodzi wtedy do powstania przewlekłych stanów zapalnych i pojawienia się (ale dopiero po jakimś czasie, nie od razu tak jak w typowej alergii!) objawów chorobowych, takich jak problemy trawienne, chroniczne bóle głowy i zmęczenie, egzema, nasilony trądzik, zatkany nos, wyciek z nosa, nadmierna senność w dzień, podkrążone oczy, a nawet łysienie.
Jak wykryć, co nam szkodzi? Właśnie w tym celu opracowano test MRT (od: Mediator Release Test) – jego twórcą jest dr Mark Pasula, immunolog i naukowiec, który od ponad 40 lat zajmuje się nadwrażliwością pokarmową, a zainteresowanie tą tematyką zaczęło się od poszukiwania rozwiązania na własne problemy zdrowotne. Test MRT bada bezpośrednią reakcję krwinek białych – komórek układu immunologicznego – na kontakt z określonymi składnikami pokarmowymi. Pobiera się do niego krew (jak w klasycznym badaniu krwi, tylko ok. 4-5 ampułek). Uważa się, że czułość tego testu w porównaniu z innymi testami nadwrażliwości/nietolerancji pokarmowej jest bardzo wysoka – i wynosi 94,5%, pozostawiając niewielki margines potencjalnych błędów pomiaru.
Moje wyniki
Test MRT odkryłam kilka lat temu, gdy borykałam się przez wiele miesięcy z ostrym stanem zapalnym skóry (jestem atopikiem). W końcu, zdesperowana tym, że muszę stosować coraz silniejsze sterydy, a efekty ich działania są tylko chwilowe, zdecydowałam się wykonać test nadwrażliwości MRT. W gabinecie medycyny estetycznej polecono mi – z wielu testów dostępnych na rynku – właśnie MRT, który uważany jest za jeden z najbardziej precyzyjnych i wiarygodnych narzędzi do diagnostyki mediatorów prozapalnych wywoływanych przez pożywienie. Po 3 tygodniach od rozpoczęcia programu LEAP – zaleconego na podstawie wyników testu – wszystkie skórne objawy zniknęły, a najbardziej byłam zaskoczona tym, że ze skóry całkowicie zeszły mi ślady pozapalne (zaleczone sterydami)! Niestety, nie udało mi się długo utrzymać zalecanej w drugiej fazie diety rotacyjnej, a jako łasuszek szybko wróciłam do wielu „zakazanych” rzeczy. Niektóre (jak czerwone wino czy mleko) w ogóle wyrzuciłam z menu, bo obserwowałam, że mój organizm ich nie toleruje. Po upływie ok. 5 lat od poprzedniego testu – zaczęły mi się znów nasilać problemy skórne. Dlatego – nie czekając aż znowu obejmą całe ciało – postanowiłam jeszcze raz wykonać test. Zakazane produkty zobaczycie na skanie poniżej (przydatną rzeczą jest też widoczna powyżej żółta ściągawka – dostajesz ją w formie podręcznej plastikowej karty, którą można mieć zawsze w torebce).
Mój program LEAP:
Na podstawie wyników testu, podczas indywidualnej konsultacji u konsultanta LEAP (ja odbyłam ją u dr Teresy Partyki w siedzibie Iso-Lab, firmy, która wprowadziła testy MRT do Polski), opracowywany jest program żywieniowy LEAP. Pewnie zastanawiasz się, po co konsultacja, skoro dostajesz do domu nie tylko wyniki, ale też rozpisany skrupulatnie plan żywieniowy LEAP na 28 dni (mój poniżej)?
Ano dlatego, że konsultant przeprowadza z tobą dokładny wywiad i uwzględniając inne schorzenia/dolegliwości/wyniki badań – modyfikuje plan według potrzeb. Inaczej też (mniej rygorystycznie) prowadzi dzieci czy osoby starsze. Na przykład u mojej córki, której też robiłam test – doktor zaleciła suplementację magnezem i z listy dozwolonych produktów dodatkowo kilka wykluczyła, ponieważ naturalnie zawierały zakazane salicylany. Moja córka nie musi jednak przechodzić tego programu etapami, tylko od razu może jeść wszystkie dozwolone produkty. Dr Teresa Partyka, u której byłam, ma niesamowitą wiedzę „medyczno-dietetyczną”, co zaskutkowało niezwykle przydatnymi poradami dotyczącymi żywienia i jego wpływu na zdrowie (indywidualnie, nie ogólnie).
Celem programu LEAP jest wyciszenie układu immunologicznego, podczas pierwszych 7 dni można poczuć się chwilowo gorzej lub zaobserwować zaostrzenie objawów – mnie się to na szczęście nie przydarzyło. Jestem właśnie w połowie – co ważne, od razu mogłam łączyć pokarmy z etapów 1 i 2 oraz częściowo z 3 („podręcznikowo” powinnaś poszerzać dietę etapami), więc nie było to tak uciążliwe. Na razie głównie opieram się na kaszach, ryżu, rybach, awokado, selerze naciowym, ogórkach, kapuście, cukinii – bo po prostu tak mi jest najłatwiej przygotowywać posiłki. Na przykład: rano kasza jaglana lub płatki owsiane z gruszką (przesuniętą przez doktor do pierwszych dwóch etapów aż z trzeciego!), do pracy kanapka na chlebie ryżowym bez soli np. z łososiem, na obiad kasza gryczana niepalona z ogórkiem i selerem naciowym, ew. z dodatkiem mięsa, na kolację sałata z kurczakiem, kanapka lub placki z cukinii z mąką owsianą i jajkiem (które też mogłam spożywać od razu) itp. Troszkę to już monotonne, ale po prostu brakowało mi czasu na robienie bardziej wymyślnych potraw. Myślę, że kolejne dwa tygodnie będą bardziej urozmaicone.
Z doświadczenia wiem, że to, co najgorsze, jeszcze przede mną – to dieta rotacyjna, która ma zapobiegać uwrażliwianiu mojego organizmu na kolejne, zbyt często spożywane produkty. Najlepiej wprowadzić ją na całe życie – będę próbować. Poza tym dobrze byłoby wykluczyć jeszcze przynajmniej na kilka miesięcy wszystkie zakazane produkty, a jest tam wiele pokarmów, które uwielbiam – od cukru (słodkości, poza tym może być wszędzie i trzeba dokładnie czytać etykiety!) przez arbuzy, brzoskwinie i truskawki (wyczekiwane przez cały rok), aż po pomidory. A propos cukru – od dwóch tygodni nie jem słodkiego, ale po 3 dniach „ssania” okazało się, że mi go wcale nie brakuje. Tym bardziej że zawsze mogę się poratować upieczeniem owsianych „gniotków” (tak je nazywam, bo to taka uboższa wersja klasycznych ciasteczek owsianych), które szczerze mówiąc – dla mnie są jeszcze smaczniejsze niż kupne słodycze.
Pierwsze efekty
Po pierwsze – niesamowita lekkość, ubytek na wadze 2 kg (mam świadomość, że to głównie woda, jako że mam tendencję do jej zatrzymywania). Po drugie – od ponad pół roku borykam się z nawracającym podrażnieniem skóry na twarzy, dosłownie po tygodniu problem znikł i jak na razie – odpukać – nie wraca. Czekam więc na dalsze pozytywne zmiany, przymierzam się też do wdrożenia programu LEAP mojej córce. Trzymajcie kciuki, a kolejne wrażenia już niebawem. :-)
Zachęcam też do obejrzenia filmu, z którego dowiecie się, na czym dokładnie polega nadwrażliwość pokarmowa i jak sobie z nią radzić: